- Connor, proszę cię! -
bulwersowała się Bella - Musimy coś z tym zrobić! Charlie nie może pokutować za
tego pieprzonego gwałciciela!
- Nie musiał go bić - warknął
Daniel, jeden z opiekunów.
- Zamknij się!
W biurze dyrektora zakładu od
kilkunastu minut trwała burza mózgów. Trzeba było zadecydować co robić w
kwestii Parkera i Carlsona. Z jednej strony nikt nie chciał domagać się kary
dla przyjaciela Alexis. On na to nie zasłużył. Wobec Brody'ego z kolei musiały
być podjęte konsekwencje. Musiał ponieść karę i to srogą. Miał prawie
dwadzieścia jeden lat, więc bez większych przeszkód mógł być przeniesiony do
więzienia. Dostałby kilka lat, choć to i tak za mało.
- Bella, Daniel! - upomniano
ich - Uspokójcie się, bo kłótnie to ostatnia potrzebna rzecz. Niedługo powinien
zadzwonić prokurator z wiadomością co mamy robić. Wiemy tylko, że cała trójka -
tj. Parker, Carlson i Jones - musi złożyć zeznania.
- Powiedz to jemu/jej! -
krzyknęli zniesmaczeni. Ta dwójka zbytnio nie przepadała za sobą. Zawsze mieli
odmienne zdania i często się sprzeczali. Belli nie podobało się zachowanie
Daniela, a jemu - Belli.
- Nie mam do was siły -
westchnął Connor, a po chwili zadzwonił telefon. Mężczyzna porozmawiał chwilę z
prokuratorem i w przeciągu piętnastu minut się rozłączył.
- To tak... Brody postawiony
będzie przed sąd, wobec Charlie'go nikt nie będzie wysuwał oskarżeń, a Alexis
zostanie świadkiem w sprawie.
****
Podczas gdy opiekunowie
główkowali nad losem niektórych wychowanków, Kim siedziała w pokoju i, leżąc na
łóżku, bezcelowo wpatrywała się w sufit. Przed oczami ciągle miała Tyler'a.
Jego przerażające spojrzenie, jego chytry śmiech, jego łapczywy wzrok, gdy
pozbawiał ją garderoby. Jedno było dla niej pewne - tego koszmaru nie zapomni
nigdy. Do końca życia to będzie ją prześladować. Ta bezsilność, ta niemoc, ta
bezradność... ta świadomość, że jesteś słaby i każdy robi z tobą co zapragnie.
Nic nie znaczysz, na kształt zwykłego przedmiotu. Nie masz kontroli nad życiem,
jesteś zdana na łaskę lub niełaskę kogoś, dla którego jesteś zabawką. To było
najgorsze.
- O czym tak myślisz? -
zapytał Jack, wchodząc do pokoju i zajmując miejsce obok niej. - Przytul się!
Crawford uśmiechnęła się i
oparła głowę o jego klatkę piersiową. Przymknęła oczy, a chłopak pocałował ją w
czoło.
- Wiesz co z Charlie'm?
- Nie za bardzo, ale
słyszałem, że Brody już był jedną nogą w grobie. Nieźle go urządził - zaśmiał
się.
- Przestań! To cię bawi? -
odsunęła się i lekko podniosła. Spojrzała na niego z wyrzutem. Dla niego to
śmieszne?
- Wiesz, że nie to miałem na
myśli. Nie obrażaj się...
Pociągnął ją na siebie.
Kimberly leżała na nim i uśmiechała się. Gwałtownie wpiła się w jego usta, co
natychmiast odwzajemnił. Po kilku chwilach zamienili się miejscami i teraz to
szatyn dominował. Zszedł z pocałunkami na szyję i zaczął ssać jej skórę, na co
Kim cicho westchnęła.
- Czemu ty tak na mnie
działasz? - spytała jednocześnie zaczynając rozpinać guziki jego koszuli.
- Taki mój urok - mruknął i
tym samym ponownie ją pocałował.
Górna część jego garderoby w
szybkim tempie znalazła się obok. Crawford uśmiechnęła się chytrze. Jeszcze
nigdy nie widziała tak dobrze zbudowanego chłopaka. Jack gwałtownie wpił się w
jej usta, a jego język wkradł się do jej podniebienia.
Ich pocałunki były
przepełnione namiętnością, łapczywością, ale też... brutalnością. Dziewczyna
całkowicie się w nim zatraciła, zapominając o całym świecie.
- Która godzina? - zapytała w
pewnej chwili, gdy szatyn dobierał się do zapięcia jej stanika.
- Czy to ważne? - mruknął nie
przerywając czynności. - Ale chyba wpół do czwartej.
Na jego słowa blondynka szybko
poderwała się z miejsca i ubrała. Jack patrzył na to z grymasem na ustach. Miał
wielką ochotę na coś więcej, lecz na razie musiał obejść się smakiem.
- Kimmy, nie torturuj mnie! -
jęknął na widok brązowookiej, ponętnym krokiem podchodzącej do szafy. Ściągnęła
bluzkę i rzuciła nią w jego stronę, by założyć inną. - No błagam cię, nie rób
mi tego...
- Za bardzo mi się to podoba -
stwierdziła. Z powrotem znalazła się koło leżącego Brewera, który przez cały
czas pożerał ją wzrokiem. Usiadła na nim okrakiem i uśmiechnęła się szyderczo.
- Kochasz się nade mną znęcać,
prawda? - mruknął.
Dziewczyna pochyliła się nad
nim i musnęła jego usta. Oboje dali się ponieść i w mgnieniu oka blondynka
znalazła się pod towarzyszem, za którego sprawą na jej szyi pojawiła się
malinka.
- Jack, nie... - sprzeciwiła
się, lecz jej głos zadrżał. Wiedziała, że za kilka minut Alexis i Charlie mieli
stawić się w gabinecie Connora, a Jones prosiła Crawford by jej towarzyszyła.
Brewer oczywiście nie mógł jej zostawić, więc też chciał iść. Miał nadzieję, że
Carlson dostanie wysoki wyrok, a dla Parkera wszystko skończy się dobrze.
- Coś mówiłaś? - zaśmiał się.
- Jesteś... niemożliwy -
westchnęła i ostatkiem wolnej woli oderwała się od niego. - Nawet nie wiesz jak
bardzo bym tego chciała - szepnęła mu do ucha. - Może kiedyś.
- Ja myślę - zaśmiał się i
pocałował ją ostatni raz.
****
- Boję się - wyszeptała Alexis
stojąc razem z dwójką przyjaciół przed drzwiami dyrektora zakładu. - Nie, nie
wejdę tam!
Chciała odbiec, lecz Jack w
porę złapał ją, wziął na ręce i znowu zaprowadził w dawne miejsce.
- Lexi, dasz radę - zapewniła
Kimberly i zapukała.
Connor. Charlie. Bella. Dwóch
funkcjonariuszy.
Co się stanie?
Szatynka bała się odpowiedzi
na to pytanie. Spoglądnęła na przyjaciela siedzącego nieopodal. Ich spojrzenia
spotkały się na krótki moment. Szatynka natychmiast odwróciła wzrok i cofnęła
się do tyłu o mały krok.
- Lexi, musisz złożyć zeznania
przeciwko Brody'emu. Zostanie skazany za gwałt. Trafi do więzienia i już go nie
zobaczysz... - zawiadomiono ją.
- Dobrze, ja... dziękuję -
wydukała nieśmiało i zaczęła wgapiać się w podłogę. - No a co... co z
Charlie'm? To moja wina, że go pobił. Proszę was...
Gdyby chłopak zostałby
pociągnięty do odpowiedzialności nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Za wiele
dla niej znaczył, lecz uświadomiła to sobie dopiero po fakcie. Odrobinę za
późno...
- Wszystko jest dobrze, Al -
szepnął Parker posyłając jen uśmiech.
- Twój przyjaciel ma rację -
zapewniła Bella. - Każdy po prostu uda, że tej bójki nie było. Prokuratura
umorzyła sprawę, więc zapomnijmy o tej sytuacji. Teraz pojedziesz na komisariat
z tymi panami - wskazała na funkcjonariuszy policji. - Dobrze?
- Tak, naturalnie...
****
Z pozoru wszystko mogło
wydawać się dobre. Z pozoru każdy mógłby być idealny. Z pozoru cały świat
sprawia wrażenie poukładanego. W rzeczywistości niczego nie możesz być pewnym.
Dobro jest złe, idealne ma wady, poukładane się rozsypuje.
Crawford przemierzała
korytarz, by udać się do swojego pokoju. Musiała być ostrożna, gdyż od jakiegoś
czasu panowała cisza nocna. Przez ostatnie godzin spędziła czas u Jack'a. Byli
sami, ale do niczego między nimi ni doszło. Na razie oboje musieli obejść się
smakiem, choć bardzo tego chcieli. W pewnej chwili drogę Kimberly zagrodziła
Lindsay. Jej mina nie była za ciekawa.
- Co ty tu robisz? - warknęła
na powitanie - Powinnaś być w dawno u siebie.
- Tak samo jak ty, jeśli się
nie mylę - zaśmiała się. - Poza tym, co cię obchodzi gdzie jestem i co robię?
- Odpowiedz, gdzie byłaś przez
prawie trzy godziny!
Dalej pozostawała nieugięta.
Domyślała się jej słów, ale i tak chciała je usłyszeć.
- U Jack'a, cieszysz się?
Przez ten cały czas - mruknęła i puściła do niej oczko. Calvano najpierw wpadła
w złość, lecz zaraz potem szyderczo się zaśmiała.
- Nasz Jack'ie cię zaliczył,
współczuję mu...
- Nie spałam z nim dla twojej
wiadomości – prychnęła. – Tak w ogóle to dziwię się tej garstce osób, które
jeszcze z tobą rozmawiają, Lindsay – filozofowała i uśmiechnęła się sztucznie w
jej stronę. – Każdy miał z siebie niezły ubaw, gdy wciskałaś kit o tobie i
Jack’u.
Bez większych tłumaczeń
odeszła do siebie. Dzisiejszy dzień był naprawdę ciężki, a Kimberly marzyła
tylko o śnie. Przebrała się więc w piżamę, położyła do łóżka i prawie
natychmiast zasnęła…
Po małej przerwie jest rozdział :* Mam nadzieję, że wam się podoba, bo mi nawet całkiem całkiem :D
LASKA ROZDZIAŁ JEST GENIALNY ♥ !
OdpowiedzUsuńDZIEWCZYNO JA CIĘ UBÓSTWIAM ;*
ALE WIESZ NA CO CZEKAM NAJBARDZIEJ HYHYHY .... :3 !
NIECH BRODY ZGNIJE W PACE .!
NIECH ALEXIS I CHARLIE BĘDĄ RAZEM :***** !
CZEKAM CZEKAM NA KICK <3 !
A TAKŻE CZEKAM NA NOWY ROZDZIAŁ :D !
KC MAŁA :* ♥ !
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTo napięcie między Kim a Jack'iem :D
Jee! Charlie nie dostaje kary i bardzo dobrze.
Brody'emu należy się paka i to na dłuugie lata za to, co zrobił, gnój jeden.
Ja chcę jakąś akcję między Lexi a Charliem! :)
Czekam na nn ^^
<3
to specjalnie dla ciebie coś w nn może pokombinuję :)
UsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńDokładnie, akcja pomiędzy Lexi, a Charlie'm :D Chociaż Kicka nigdy mało!
Czekam na kolejny rozdział:*
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńKick'a nigdy mało :D
Ciekawe, czy Lexi i Charlie będą razem :D
Kocham i czekam na nn ♥♥♥
Awwwwwwwwwwww *-*
OdpowiedzUsuńAle bd miała opowiadania ! :DDD
Oczywiście wiesz, że muszę wiedzieć po kolei każdy szczegół ! XDDD
I mam nadzieje, że spełnisz moją prośbę. :D
Awwwwwwww no *-*
Ale Jack zachłanny XDDDD
Mryyyyy < 69 X DDDD
Teraz czekam sobie na wiesz jaki rozdział... XDDDDD
Kocham. ♥♥
Czekam na next. ;333
Boski *.*
OdpowiedzUsuńJuż nmg doczekać się nn:*
Kocham <33
Boski,czekam na na
OdpowiedzUsuńZapraszam cię do siebie :*
Bosko! :*
OdpowiedzUsuńLindsay to idiotka!
Czekam szybko na new! :*
Chcę scenkę <3 huehue <3
Boski, ale kiedy Kim i Jack będą oficjalnie parą?
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :*
są od kilku rozdziałów :)
UsuńRozdział jest cudowny!!! :DDD
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :))0
xDDD
Cudo ♥
OdpowiedzUsuńJak ja kocham tego bloga <3 Ale ty to wiesz ^^
Lindsay to ..... ahhhh, nawet tego określić nie można -,-
Czekam na nn :**
Kocham ♥
57 yr old Programmer III Magdalene Cooksey, hailing from Vancouver enjoys watching movies like Donovan's Echo and Netball. Took a trip to Harar Jugol and drives a Ferrari 340 MM Spider. sprawdz tutaj
OdpowiedzUsuń