Ta
sytuacja nie śniła jej się nawet w najgorszych koszmarach. Na początku myślała,
że to żart, ale to rzeczywistość. Tyler wrócił. Osoba, przez którą wylała
miliony łez, na nowo pojawił się w jej życiu.
Tyle przez niego wycierpiała, tak ją skrzywdził, a teraz ma czelność
wrócić? To niedorzeczne!
-
Co ty tu robisz? - spytała drżącym głosem i zaczęła cofać się w głąb pokoju.
Chłopak zamknął drzwi i podszedł do przerażonej dziewczyny.
-
Stęskniłem się za tobą - powiedział. - Ty za mną nie?
-
Domyśl się! - krzyknęła - Zniszczyłeś mi życie i mówisz: mi stęskniłem się?! Jesteś
skończonym skurwielem i manipulantem!!
-
Nie radzę tak o mnie mówić, szmato - zaśmiał się. - Nie wiesz, do czego jestem
zdolny...
Myślał,
że ją przestraszy, ale mylił się. Dziewczyna wiedziała, że nic jej nie zrobi...
przynajmniej tak próbowała wbić sobie do głowy.
-
Żałosny jesteś, nie boję się ciebie - warknęła. - Szmato, tak? To twoje
ulubione słowo? Nie jesteś w stanie nawet mnie tknąć palcem, a wiesz czemu?
-
Pewnie na psyknięcie palcem Jack się pojawia - prychnął. Doskonale wiedział,
że coś między nimi jest. Liam, jego wujek, wszystko mu zrelacjonował. Szatyna
trochę to zdenerwowało, gdyż od teraz chciał mieć ją tylko dla ciebie. Starszy
Miller był tu kilka dni, ale i tak powiedział mu o wszystkim, co wiedział. -
Jeśli nawet?
-
Słyszałem, że jest u ciebie częstym gościem w nocy - zaśmiał się.
-
Nie doszukuj się w tym fałszywych podtekstów, to nie na twój malutki móżdżek -
prychnęła.
-
Dobrze wiemy, że mnie pragniesz.
Kim
zamachnęła się na niego i sprzedała mu mocnego policzka. Najchętniej urządziłaby
go jeszcze gorzej niż Brody'ego, ale wiedziała, że Tyler da sobie z nią radę
bez problemu. Powagę swojego czynu zrozumiała dopiero po chwili, gdy twarz
Tylera lekko poczerwieniała, a on wlepił w nią swój morderczy wzrok.
-
Jak na swoją rasę, szczekasz za głośno, suko - warknął i... oddał jej tak
mocno, że upadła na podłogę. - Co teraz powiesz? Znowu mnie uderzysz? To czekam
- wybuchnął śmiechem i usiadł na niej okrakiem.
-
Zostaw mnie - pisnęła zapłakana, gdy wstał i spojrzał na nią. - Co ja ci zrobiłam?
Wzięłam na siebie winę, nie wydałam cię, więc powinieneś się cieszyć!
Miller
kopnął ją w brzuch, a ta skuliła się w kłębek. Potem zrobił coś, przed czym
blondynka nie potrafiła się obronić. Nie miała na to siły, była za słaba. Ona,
zwykle twarda i nie ustraszona teraz plącząca i przerażona. Chłopak chwycił ją
za włosy i pociągnął do góry, by przyjrzeć się jej zapłakanej i czerwonej
twarzy. Czerpał radość z jej bólu. Wiedział, co może jeszcze zrobić, by bardziej
go odczuła... upokorzyć ją.
-
Zabawimy się? - mrugnął do niej. Brutalnie wpił się w jej usta, pomimo
protestów. Rzucił nią o podłogę i uklęknął. Chciał ściągnąć jej bluzkę, lecz
dziewczyna nie dała się tak łatwo.
-
Myślisz, że coś osiągniesz? Możesz zrobić ze mną co chcesz, ale pamiętaj... nie
ujdzie ci to na sucho.
W
pewnej chwili zdenerwował się i po prostu rozerwał jej ubranie. Blondynka
płakała. Ostatni promyczek nadziei, który w niej został, właśnie zgasł.
Krzyczeć? Nikt jej nie usłyszy. Błagać? To go tylko bardziej rozjuszyło. Nie ma
już ratunku... gdy próbowała się wyrwać, uderzał ją w policzek.
-
Żeby była jasność, albo po dobroci albo nie. Mi to nie robi - prychnął i wprost
pożerał ją wzrokiem. Dorwał się do zapięcia od stanika. Nie przyszło mu to łatwo,
lecz i z tym sobie poradził.
-
Zapomniałem jaka jesteś piękna - powiedział dotykając jej piersi, przez co
znowu zalała się łzami. Jego ręce schodziły coraz niżej i powoli zaczęły ściągać szare szortów. Kim czuła się jak bezwartościowy przedmiot. Wiedziała, że
to już koniec.
-
Chyba czegoś nie... co tu się, do cholery, robi?! - wrzasnął głos, który
rozpoznałaby wszędzie i o każdej porze.
Jack,
po rozmowie z Charlie'm, udał się do siebie. Chciał jeszcze pójść do Kim, ale
ogłoszono ciszę nocną. Zwykle przez pierwsze piętnaście minut któryś z
opiekunów sprawdzał czy nikt się gdzieś nie pałęta. Nie mógł ryzykować, że ktoś
zobaczy go na korytarzu. Chociaż niektórzy z opiekunów byli bardziej tolerancyjni i nie robią afery z niczego. Dzielą się oni na dwie grupy. Jedni -
surowi, konsekwentni i bezduszni, którzy w ogóle się innymi nie interesują i
karają za drobny błąd. Mają dyżury głównie w weekendy, środy i piątki. Drudzy -
rozrywkowi, pomocni i nabuzowani pozytywną energią. Niekiedy spouchwalają się z
wychowankami, pozwalają na imprezy w pokojach i nie robią afery, gdy zastaną
rano w jakimś pokoju zakochaną parkę.
Była
akurat sobota, więc Jack nie chciał ryzykować spotkania kogoś. Zdenerwowanie na
Charlie'go już mu przeszło i chciał teraz zobaczyć Kim. Jednocześnie miał
nadzieję, że dziewczyna zapomniała o sytuacji z Tyler'em. Postanowił wejść do
pokoju bez pukania.
-
Chyba czegoś nie... - zaczął, lecz doznał szoku. Zobaczył bowiem zapłakaną
blondynkę nagą od pasa w górę i uśmiechającego się Millera siedzącego na niej.
Mina jednak mu zrzedła, gdy zdał sobie sprawę z obecności szatyna. - Co się tu,
do cholery, robi?!
-
Brewer, daj nam moment. Oddam ci ją za chwilę - mruknął.
Jack
spojrzał na dziewczynę i coś w niego wstąpiło. Jednym ruchem zrzucił z niej
chłopaka i zaczął okładać go okładać pięściami. Chwilę potem podniósł go za
fraki i wyszedł, zostawiając Kimberly na chwilę samą. Udał się z ledwo
przytomnym Millerem na dół, gdzie przebywali opiekunowie na nocnym dyżurze. Nie
było wśród nich Liam'a, który wytłumaczył się złym samopoczuciem i wyszedł do
domu. Dorośli byli bardzo zdziwieni, gdy Jack i jakiś obcy chłopak weszli do
nich. W dodatku ten drugi miał zmasakrowaną twarz.
-
Jakiś typek wszedł i na mnie napadł - stwierdził i rzucił im go pod nogi.
Zajęli się nim, a jego odesłali do pokoju. Szatyn, zamiast tam, pobiegł do
Crawford. Zamknął za sobą drzwi na klucz, a to co tam zobaczył sprawiło, że
jego serce pękło na milion kawałeczków. Brązowooka leżała skulona na podłodze i
cały czas płakała. Górne części jej garderoby dalej znajdowały się na podłodze,
bo nie miała nawet siły się ubrać. Cholera jasna, co ja narobiłem... obwiniał
się za to, co ją spotkało lub miało spotkać. Bluzka była w dwóch częściach i
nie nadawała się do użytku. Wziął Kimberly na ręce, położył na łóżku i
szczelnie okrył kołdrą. Wtuliła się w niego i za żadne skarby nie chciała
puścić.
-
Dzię... dziękuję - wyłkała. - Jakby nie ty, to... dziękuję!
-
Ćiiii... już spokojnie. Jego już tu nie ma i nie będzie. Nie płacz, Kimmy -
szepnął i przytulił tak mocno, jak to było możliwe.
Już
od dobrych piętnastu minut próbował ją pocieszyć i można powiedzieć, że trochę
mu się udało.
-
Za bardzo cię kocham, żeby pozwalać na twoje łzy.
Dopiero
po kilku sekundach dotarły do niego wypowiedziane słowa. Jak ja mogłem jej to
powiedzieć!? Jestem idiotą!
-
Ty mnie... co? - zapytała zdziwiona, lecz szczęśliwa blondynka.
-
Ja chciałem tylko... to znaczy... tak serio to... - nie dokończył żadnego z
tych zdań, gdyż Kimberly gwałtownie wpiła się w jego usta. Jack, wyraźnie
zaskoczony, odwzajemnił jej gest i sprawił, że leżała teraz na nim. Nie
przeszkadzało mu, że jest pół naga, wręcz przeciwnie. Zaczął muskać ją po szyi
i schodził coraz niżej docierając do jej piersi. Obchodził się z nimi delikatnie, na dziewczyna cicho
westchnęła. Chłopak wiedział, że dzisiaj nie może liczyć na nic więcej.
Uśmiechnął się tylko i jeszcze raz musnął jej usta.
-
Też cię kocham - usłyszał.
-
Idź się ubierz, co? Tak raczej nie będziesz spać - poprosił. Uśmiechnięta
dziewczyna założyła pierwszą lepszą koszulkę. Wróciła do łóżka, wtuliła się w
chłopaka i przymknęła oczy. Szatyn objął ją ramieniem i pocałował w czoło.
-
Miłych snów.
-
Teraz już na pewno…
Nie zabijecie mnie? Chyba nie ma za co :D Mam nadzieję, że się podoba. Do następnego . <33 ♥
No pewnie że się podoba! Kocham tą historię!
OdpowiedzUsuńAle Ten Tayler ugh! grrr....
Zabić to za mała kara !
Kocham i czekam na nn ;>
Przecudny rozdział<3
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest fantastyczne!!
Na szczęście Jack uratował Kim :)
Kocham i czekam na new :*
OŻESZKURWAJAPIERDOLE !
OdpowiedzUsuńJakie to jest ŚWIETNE ♥ !
Tylera gdybym dorwała w swoje rączki to bym wszystkie chodniki w moim mieście wyrównała jego ząbkami !
Co za frajer ,szczyl !
Ale uspokoiłaś mnie ratunkiem Jacka i wyznaniem miłości Jacka do Kim i Kim do Jacka ,a także gifem ze Steleną ♥♥♥ !
JESTEŚ G-E-N-I-A-L-N-A !
Z niecierpliwością czekam na nn skarbie :* !
AWWWW JAKIE TO BYŁO SŁODKIE *,* znaczy z jednej strony straszne xd :D hahaha głupia ja. xd
OdpowiedzUsuńJack awww taki opiekuńczy ^^
Boski rozdzialik kochana <3 Nie mogę sie doczekać nowego <33 xx
ŚWIETNY!!!!
OdpowiedzUsuńO matko. (To ostatnimi czasy mój standardowy początek komentarzy ;))
OdpowiedzUsuńTo jest świetne!
Kick wreszcie wyznał sobie miłość i mam ochotę zrobić jedno wielkie AAAWWW *.*
Jak dla mnie Jack mógł sprać Tyler'a do nieprzytomności, należało się gnojkowi.
Liam nie lepszy, wywalić go!
Jesteś genialna :*
Czekam na nn ^^
Jack... Aww ♥
OdpowiedzUsuńTyler.... Ugh :/
Rozdział jest wspaniały <33
A część w której Jack masakrował Tyler'a był jednym z najlepszych momentów tego rozdziału ♥
Kochanie masz wielki talent ♥
Czekam na next ♥
Kocham ♥
Awww...*.*
OdpowiedzUsuńJack taki słodki!
I love it! ♥♥♥
Tyler to.. nie wyrażę się!!
Rozdział GENIALNY!!
a zwłaszcza ta słodka końcówka! ♥
Kocham, Kocham i jeszcze raz Kocham!! <3
Czekam na nn:***
Ojeju <3
OdpowiedzUsuńten rozdział jest wręcz przesłodzony miłością(i bardzo dobrze)
dodasz jutro nowy plisss ^^
twoja Ann ;**
Wspaniały :**
OdpowiedzUsuńDobrze, że Jack przyszedł do Kimi :D
Co za ciota z tego Tylera :/
Jak on mógł ???
Idiota -,-
A teraz czekam z niecierpliwością na nowy rozdział ♥
I oczywiście na Kicka ^^
Kocham <3
Dobrze, że Jack zjawił się u Kimmy :D
OdpowiedzUsuńMam pytanko: Po co tu Tyler? :/
A było tak pięknie :D
Ale cóż takie życie :D
Rozdział jest przecudowny :D
Masz talent jak mało kto, uwielbiam czytać twojego bloga ;****
Przepraszam... WSZYSTKIE blogi :D
Kocham i czekam na nn;*****
super
OdpowiedzUsuńOmg , Omg, Omg Kocham. <3
OdpowiedzUsuńZajebisty ten rozdział :D:D
Pisz Next ! :*
Kc <3
Tyler to świnia i jeszcze gorzej!
OdpowiedzUsuńJak tak można zrobić?! No jak?!
Ale Kick wyznał sobie miłość!! <3
Czekam na nn kochana ♥♥♥
Omg ! Wspaniały ! ;*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać next <3
Fantastyczny rozdział:*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
4530800.blogspot.com