Jack wpatrywał się w Kim od kilku sekund. Nic z tego nie
rozumiał. Nie miał pojęcia, o czym ona mówi oraz dlaczego, z minuty na minutę,
płacze co raz bardziej. Znali się jeden dzień, to fakt. Dlatego też tak dziwne
było dla niego to, że siedzieli teraz razem, a on przytulał ją do siebie
jeszcze mocniej.
- Po co tu jeszcze jesteś? – spytała i się od niego
oderwała.
Wstała z łóżka i stanęła koło okna. Chłopak poszedł w jej
ślady i zrobił to samo.
- Czemu ty wszystko musisz utrudniać?
- Ja utrudniam?!
- A niby kto? Nie mówię ci o Tylerze – źle. Mówię ci o
Tylerze – źle. Chcę wiedzieć, czemu płaczesz – źle. Każdą rzecz musisz
skomplikować?! Pewnie teraz też płaczesz, bo złamał ci się paznokieć? No
patrzcie, biedna Kimmy…
- Zamknij się, idioto! Nic o mnie nie wiesz! Oprócz tego,
co nagadał ci Tyler, w ogóle mnie nie znasz…
- To czemu płaczesz?! Mogę się wreszcie dowiedzieć, czy
dalej będziemy stać w jednym miejscu i marnować czas?!
- Nie twój interes! – fuknęła – Jak dla mnie nawet teraz
możesz wyjść…
- Cholera jasna, Kim! Co się stało?! – wrzasnął.
- Nie krzycz… - wyszeptała.
- Co?
- NIE DRZYJ SIĘ!
- To powiedz wreszcie, o co ci chodzi.
- Mój ojciec nie żyje, zadowolony w końcu?! Zginął w
wypadku samochodowym kilka dni temu! – powiedziała, a kolejne łzy zaczęły
spływać po jej policzku.
Brewer w jednej chwili pożałował, że podniósł na nią
głos. Wiedział, co to znaczy stracić najbliższą osobę, tak samo było z jego
matką – Clarie. Może i był wtedy nieznającym świat piętnastolatkiem, ale i tak
był to dla niego cios. Wielki cios.
Przyciągnął Crawford do siebie i mocno przytulił.
Dziewczyna na początku się opierała, lecz po chwili wtuliła się w niego.
- To było w tym liście? – zapytał.
- Skąd wiesz o…
- Widziałem, jak ci go dawali. Przykro mi, naprawdę –
powiedział i uśmiechnął się słabo. Blondynka oderwała się od niego i podniosła
z podłogi kawałek białego papieru, na którym napisana była wiadomość. Brewer
odebrał od niej daną rzecz i zaczął czytać siadając na łóżku, podczas gdy ona
położyła głowę na poduszce i, patrząc na biały sufit, czekała aż skończy. Nie
spodziewał się tego, co tam zobaczył...
„Mała kryminalistko.
Powinnam napisać wcześniej, ale nie chciałam
marnować na ciebie czasu. Twój ukochany ojciec umarł kilka dni temu. Ta jego
Susan zginęła razem z nim, mieli wypadek. Powodzenia w więzieniu. Mam nadzieję,
że szybko cię z niego nie wypuszczą…”
Alexis leżała w swoim łóżku i ciągle myślała o NIM –
Brody’m. Chłopak podobał jej się od czasu, gdy tu trafił (niedługo miną dwa
lata), lecz dopiero teraz zaczął zwracać na nią uwagę. Bardzo jej to
pochlebiało, zważywszy na to, że dłużyło się w nim jeszcze kilka innych dziewczyn.
Myślała, że się zakochała. Czuła coś do niego, lecz nie była pewna czy to już
miłość, czy tylko nieco większe zauroczenie.
Kim on jest? Brody Carlson kiedy był na wolności nie miał
zbyt dobrej opinii. Lista przelecianych i
porzucanych była dłuższa, niż niejedna książka. Gdy jedna dziewczyna nie
chciała mu dać tego, czego chciał.. po prostu sam to sobie wziął nie patrząc na
nic. Na jej sprzeciw, łzy, krzyk, błagania. Po prostu na nic. Myślał, że mu się
upiecze, lecz Rebecca okazała się być na tyle odważna, by zgłosić sprawę na
policję. Dostał poprawczak.
W jakiś sposób mu na Alexis zależało, ale i tak chciał
tylko jednego. Taki już był i taki pozostanie…
Jack odłożył list na łóżko i spojrzał na Crawford.
Siedziała i nieprzytomnie patrzyła na ścianę naprzeciwko. Zamachał jej ręką
przed oczami, by wreszcie oprzytomniała.
- Kto to napisał? Nic z tego nie rozumiem…
- Moja… moja własna matka – wydukała. – Chociaż nie… ona
nigdy nią nie była. Można by powiedzieć, że jakaś obca kobieta, którą ledwo
znam.
- Możesz jaśniej?
- W ogóle to nie potrzebnie ci to mówię. Masz własne
życie i pewnie to cię nie interesuje. Poza tym znamy się jeden dzień.
- Może i tak, ale bardzo
dużo o tobie wiem, nie prawdaż? – zaśmiał się i zajął miejsce obok niej. Jednak
nie odezwała się do niego ani słowem.
- Chcesz pomilczeć, okay. Poczekam – stwierdził i zaczął
robić to samo, co ona.
Oboje dziwili się jego zachowaniem. Kim, bo po raz
pierwszy od dłuższego czasu mogła porozmawiać z kimś, kto, tak jej się
wydawało, naprawdę ją rozumie. Szatyn z kolei nie miał pojęcia, czemu tak się
nią przejmuje.
Siedzieli w ciszy kilka minut. Chłopak nie myślał się
stąd ruszyć, aż nie usłyszy prawdy. Według niego już wystarczająco w swoim
życiu wycierpiała i nie powinna więcej płakać. Jednak co można zrobić, gdy
nawet własna matka jej nie kocha?
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – spytała Kimberly.
Miała już dość. Dość milczenia i ukrywania wszystkiego
przed światem.
- No chyba po to tu z tobą siedzę od prawie godziny –
westchnął.
- Łatwo jest oceniać nie znając wszystkiego, prawda? –
zaczęła.
Crawford oparła głowę o jego ramię i zaczęła mu opowiadać
historię, która… bądźmy szczerzy, trochę nim wstrząsnęła.
Jak co dwa tygodnie – Tyler odwiedzał brata w więzieniu,
do którego trafił w Mempfis. Tym razem nie była to towarzyska wizyta, miał w
niej pewniej cel. Dowiedzieć się, gdzie przenieśli Brewera. Szybko dowiedział
się o incydencie w poprawczaku z jego udziałem, więc chciał teraz wiedzieć
gdzie obecnie przebywa. Co prawda nie miał zamiaru w najbliższym czasie go
odwiedzać, lecz chciał wiedzieć, żeby to kiedyś wykorzystać. Wtyka w
poprawczaku pełnym ludzi chętnych do współpracy po wyjściu – taką rolę miał dla
niego pełnić. Szkopuł w tym, że teraz Miller nie ma pojęcia, gdzie szatyn przebywa.
- Peyton, jest sprawa. Cholernie ważna – fuknął na
powitanie.
- Tak, braciszku, też miło mi cię widzieć. U mnie? Nawet
w porządku – uśmiechnął się ironicznie.
- Nie graj idioty, tylko gadaj! Wiesz, gdzie przenieśli
Jack’a Brewera?
- Był tutaj, w Mempfis, ale kogoś pobił, prawda? –
starszy z braci chciał się upewnić, a młodszy przytaknął – Za wiele w sumie nie
wiem. Niektórzy mają znajomości, to się dowiedzą czego bądź. Słyszałem, jak
jeden z nich mówił, że dzieciaka przenieśli do Seaford. Jest tu dość popularny
w kręgu mojej starej bandy – zaśmiał się.
- Seaford? – Tyler uśmiechnął się szyderczo. Tam jest ta mała suka. Złożę jej wizytę, ale
w swoim czasie, pomyślał i zajął się dalszą rozmową z bratem.
Crawford, wbrew sobie, była wdzięczna Jack’owi . Po raz
pierwszy od kilku lat ktoś naprawdę się nią przejmuje i chce pocieszyć.
Pomijając oczywiście Charlie’go – jej tragicznie zmarłego ojca. Był, jaki był, fakt, lecz jak najczęściej odwiedzał córkę. Co
nie było łatwe, przecież mieszkał na drugim końcu kraju. Mógł ją zostawić i nie
przejmować się, tak jak Amanda – jej matka, która od urodzenia jej
nienawidziła. On też stał się taki, jak ona, ale znalazł się ktoś, kto mu
pomógł. Zmienił i… jakby to powiedzieć… ulepszył. Susan – ta niewysoka,
trzydziestoletnia szatynka odmieniła jego życie na lepsze.
Tylko o co w tym wszystkim w ogóle chodzi?!
I kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Przeczytajcie informację pod tym postem: KLIIIKNIIIJ!!!
Wspaniały <3
OdpowiedzUsuńNapiszę to chyba po raz milionowy Tyler to największy dupek i idiota na świecie.
I po raz drugo milionowy : masz wielki, WIELKI talent :*************
Wiem o co chodzi z Kim i płaczę:<
Czekam na nowy <3
:* <3 ♥ :* <3 ♥ :* <3 ♥
Cóż mogę powiedzieć! Genialny!!!
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent!
Kocham i czekam na next ♥♥♥
Co ja się tu będę rozpisywała..
OdpowiedzUsuńJest po prostu boski < 333
Żadne słowa tego nie wyraża ! ♥
Czy ja mogę przejechaać po Tylerze czołgiem ? prosze, prosze, proszę !! :D
Cudne!! Wspaniałe!! Fantastyczne!! ♥
OdpowiedzUsuńMam ochotę zabić Tyler'a
i to jak najszybciej!! <333
Kocham i czekam na new!! ;**
Och, wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńJack już po jednym dniu znajomości robi się najlepszym przyjacielem, to miłe.
Czekam na nn^^
Kocham Kocham Kocham <333
OdpowiedzUsuńZabije Taylora!!!
Jak mażna być takim dupkiem?!!
Masz OGROMNY talent
Kocham i czekam na nn :*
Taylor może się pożegnać z życiem jak jeszcze raz zrani Kim.
OdpowiedzUsuńOsobiście pójdę do niego z nożem i zadźgam go nim!
Rozdział wspaniały. Masz wielki talent.
Mam dla ciebie propozycję. Napisz jakąś książkę :***
Świetnie piszesz i w ogóle. Masz talent więc go wykorzystaj ;***
Kocham i czekam na nn :***
Trochę to mieszane ale okej...
OdpowiedzUsuń:D :D :D :D :D
Czekam na nn!! :*****
takie miało być ;)
UsuńJeeeeeej ♥ Jaki zarombisty kochana ! :**
OdpowiedzUsuńAwwwww. < 33 Jaram sue Twoimi opowiadaniami. :D:D
Love you. :*
Tyler dostał moją nową patelnią !! ... TAK :-D ...
OdpowiedzUsuńJak ty wspaniale piszesz <3 !!!!!!
Awwww ... Jack jest taki słodki i wgl... :D
MASZ TALENT ...
To jest wspaniałe ... !!!!!! . NO POWIEDŹ SKĄD TY BIERZESZ TE WSZYSTKIE POMYSŁY ?
Już nmg doczekac się Kolejnego , bo nw co ci jeszcze napsiac <3
Tyler zły. :( I ma sobie iść.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział skarbie ♥
Ok... jeżeli ten pajac jeszcze raz nazwie Kim "suką" albo jej dotknie to pójdę po coś ciężkiego i ostrego zarazem :D
OdpowiedzUsuńJak ty cudownie piszesz! :D
Oddaj trochę talentu :*****
Pytam to o to samo co Olivia B.N: Skąd bierzesz te pomysły? ;***
Kocham cię z całego serca i czekam na nn ;***
Ps. Jack niby jest w poprawczaku, a taki słodki i czuły *.* :*******♥♥♥
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent! Ja to bym chciała pisać chociaż w połowie tak dobrze jak ty;)
Już nmg doczekać się nn<3
Co powiedzieć...Genialny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńTyler to idiota, w tej całej historii szkoda mi najbardziej Kim...
+ dobrze że Jack jest przy niej :-)
Cudo!! Kocham cię i twoje blogi <33
OdpowiedzUsuńJesteś cudowną blogerką!